Nie mam siły się dziś rozpisywać.Mimo usilnych starań ,kochany Apsik odszedł za tęczowy most.Walczyliśmy,lecz nie udało się.Jego serduszko było już bardzo słabe.Mimo to strasznie się czuję.Mam tylko nadzieję że był z nami szczęśliwy.On na mnie zaszczekał i ja podeszłam,wzięłam go na ręce i już go nie było.To tak jakby czekał żeby go utulić w ostatniej chwili.Ciężko.Za każdym razem kiedy odchodzą,nie potrafię się z tym pogodzić.Nie pociesza mnie fakt że zrobiłam wszystko co mogłam.Wiem że taka kolej rzeczy ,ale jakoś tak nagle pusto
się zrobiło i ten kocyk został.tak widocznie miało być.
Kochana, zawsze jest pustka jak członek rodziny odchodzi, ale jak sama napisałaś on czekał abyś go przytuliła, bo chciał ci podziękować za wszystko, taka jest moja teoria ....
OdpowiedzUsuńPrzytulam Cię mocno,mocno, i rozumiem. Kochana psinka ,dobrze,że byłaś blisko ,przy nim i z nim w tej ostatniej chwili, zdążyliście się pożegnać.
OdpowiedzUsuńTak mi przykro, wiem, jaki to nieopisany smutek. Nie pociesza fakt, że był u Ciebie szczęśliwy i kochany, że dałas mu najpiękniejszy w jego życiu rok. To musi boleć, taki nasz los...
OdpowiedzUsuńboli jak cholera
UsuńPrzykro mi.
OdpowiedzUsuńPocieszające jest to, że już nie cierpi i jest mu dobrze...
Odszedł szczęśliwy, gdyż miał Ciebie.
OdpowiedzUsuńPomimo, że zdajemy sobie sprawę z tego, że śmierć jest częścią każdego życia zawsze nas to boli. Dla mnie najwspanialsza wartością Twojej pracy jest to, że stare lub schorowane zwierzęta maja u Ciebie dobry koniec życia, że nie odchodzą gdzieś w przydrożnym rowie, cierpiąc z pragnienia.. Za to powinniśmy być Ci wdzięczni bo przywracasz nam wiarę w człowieka.
OdpowiedzUsuńWysyłam Ci dobre myśli, bo trudno znaleźć słowa pocieszenia.