wtorek, 23 września 2014

Młynu ciąg dalszy.

Jestem i będzie dużo, nie ma czasu dzielić na kawałki tego co się zdarzyło. Nie wiem od czego zacząć. Może od Kikiego czyli kota agresywnego. Kikuś nadrabia wagę, ciągle zajada, innych kotów do siebie nie dopuszcza. Tylko pańcia jako osoba karmiąca, czytaj uprzywilejowana, może głasnąć po łepetynce 3-4 razy i koniec. bo jak nie to haczyki idą w ruch. Tak więc hrabia się przechadza po włościach. Do samodzielnego życia się nie nadaje, prawa łapka jest podkurczona i tak zostanie, zmian zwyrodnieniowych nie da się cofnąć. Pozostając w kocim temacie przedstawiam kota dochodzącego na papu, którego udało mi się oswoić w ciągu 2 miesięcy. Na razie dochodzi nie zamieszkuje. Podejrzewam że kiedy mróz ściśnie pręciudko zechce zamieszkać koło pieca.
 

Dalej ciągniemy koci temat. Przedstawiam najmłodszego podopiecznego Kwiaciarenki, wyrwanego ze szponów kostuchy. Krecik


Cytuję. Przyniosłam kotka na ścięcie bo kotka go zostawiła a ja nie mam czasu się nim zajmować, kotka nie jest moja tylko bezdomna. Kwiaciarenka wzięła chucherko  w kartonik, mleko kocie na kredyt i przywiozła do domu. Krecik ma w tej chwili 14 dni. 


Teraz temat psi. Nie ma tak dobrze, proszę wytrwać do końca. Jako osoba o dobrym sercu i twardym tyłku pzyjęłam pod swój dach3 tymczaski. Serdelek, pies z nowotworem kości którego nikt nie chciał i siedział w lecznicowej klatce w Warszawie.
Teraz komaruje z synem w łóżku, z klatki w poduchy. Tutaj w dniu przyjazdu. Następne 2 sieroty z Kozienic, które miały skończyć w Radysach.Meliska. Strach w strachu, tak można określić to maleństwo. Nie wiem co przeżyła, do tej pory nie patrzy na mnie. Jedyne moje osiągnięcie to nie trzęsienie się przy głaskaniu. O smyczy nie ma mowy. inne zabiegi-nie ma mowy. Przydał by się behawiorysta, nie wiem czy podołam tak wielkiemu wyzwaniu jak Meliska. Jakieś rady?

Na koniec Radzio. Ten to dopiero dał popalić. W dniu przyjazdu jakiś nieswój był. Dziewczyny i ja przekonane że ze strachu, długa podróż. Na drugi dzień wchodzę do kociaków a tam mnóstwo krwi, myślę rozszarpały jakiegoś kota. Słabo mi się zrobiło, szukam zwłok a tam nic. Co jest kurcze? Patrzę Radek jakoś dziwnie leży, psa pod pachę i do lekarza. Pomacany, obejrzany, badanie krwi i diagnoza. Krwotoczne zapalnie jelit. I od nowa kroplówki, zastrzyki, bieganie, sprzątanie, niespanie. Wychudł psina na wiór. Myślę tylko nie to, dopiero Niunia odeszła. W końcu udało się zapanować nad chorobą. Radzio zaczął jeść, nadrabia braki.
Jedna taka dziewczyna strzela z bata za mną, pisz częściej, pisz częściej. Jak tu pisać albo marny drze gębola, Meliska daje koncert albo Radek sobie krwi upuszcza, no młyn normalnie. A zapomniałam jeszcze Ozzy się rozchorował, dostał się do wora ze śmieciami, no przecież trzeba rozrywkę zapewnić paniusi co by jej się nie nudziło. Tak jakby sprzątanie wymiocin było super zabawą, kroplówka co schodzi 3 godziny, super rozrywka prawda.
Radek
Mam nadzieję że dotrwaliście do końca.Dziękuję za wpłaty,bez Was nie zrobiłabym tak wiele.Stado się powiększa.Kochani idą chłody,jeśli ktoś wrzuci grosik na worek węgla będziemy przeszczęśliwi. 1 worek to 20zł. Tona to 700 zł. Dlatego kupuję w workach. Gdyby ktoś zechciał podarować woreczek niech dopisze że na węgiel. Bardzo, bardzo dziękuję.






poniedziałek, 8 września 2014

Normalnie młyn

U kwiaciarenki młyn z horrorem w tle, rzecz nieprzyjemna za sprawą kota. Mianowicie w zeszły piątek jechała sobie jedna pani drogą przez las i biedny koteczek wyszedł jej na przeciw. Owa pani zlitowała się nad bidulkiem, zapakowała do samochodu. Tak jej było smutno na widok owego biednego stworzenia że postanowiła przywieźć go do osoby o twardym tyłku czyli do mnie.Kwiaciarenka podumała i nijak odmówić nie mogła bo chude toto, wyliniałe i chyba coś troszkę połamane. No dobra, na drugi dzień lecznica, prześwietlenia, kotek niezadowolony. No pewnie go boli, biadoliłam i dlatego mnie ugryzł. Pan doktor oglądał, pomacał i stwierdził że kotek cały, tylko niemłody. Zwyrodnienia odcinka piersiowego. Dostał lekarstwa i do domu. Kwiaciarenka szczęśliwa że nie połamany, piękny będzie po odpowiednim żywieniu, opiece. Niestety kotek nie myśli dać się lubić, bardzo mnie pogryzł, nie daje się dotknąć. Może ktoś z Was wie jak się z takim kotem obchodzić.

Przyjechały też 3 tymczaski pieski,ale o tym to już następnym razem.
Waga w stanie wychudzenia4,5kg,po dojściu do formy nawet do 7kg, żeby chociaż dał się gad lubić.

Pamiętajcie o nas kochani, jakoś stado się powiększyło.Nie będę więcej zanudzać. Do miłego.